Wywiady z pisarzami wracają! :)
Postaram się, aby od teraz częściej się pojawiały na blogu.
Będzie dużo o pasji, książkach, pisaniu - jego łatwiejszych i trudniejszych aspektach.
A także zdjęcia miejsc w których powstają wspaniałe powieści oraz fotografie domowych biblioteczek
(bo, kto nie jest ciekawy - co czytają Autorzy? ;))
Serdecznie Was ZAPRASZAM :)
***
Dzisiaj rozmawiam z Jackiem Brzozowskim autorem książek"Horyzont zdarzeń" i "W oczach jej błękitu"(miałam możliwość przeczytać i zrecenzować tę powieść).
Nad jeziorem Como |
Jacek Brzozowski, rocznik 79. Opublikował „Horyzont zdarzeń” (grudzień, 2010 r.), jedyną powieść o tajemnicy wylatowskich kręgów w zbożu i kompleksu "Riese" w Górach Sowich k. Wałbrzycha. Mocne zakorzenienie w rzeczywistości, dociekliwość i połączenie różnych nietypowych faktów z całego świata – to cechy charakterystyczne jego prozy.*
W 2015 roku wydał drugą książkę "W oczach jej błękitu".
PROFIL AUTORA NA FACEBOOKU - KLIK
OFICJALNA STRONA KSIĄŻKI "W OCZACH JEJ BŁĘKITU" - KLIK
Kwiatusia: Wywiad rozpoczniemy od
pytania o PASJĘ – czym ona dla Pana jest? Czy wyobraża sobie Pan życie bez
niej?
Jacek Brzozowski: Gdyby
nie pasja, która dla mnie osobiście jest motorem twórczych działań, nasz los
zapewne nie różniłby się znacząco od doli zwierząt zaprzęgniętych w kieracie.
Wydaje się być nieustannym pościgiem za nieosiągalnym. Dopóki trwa pogoń,
dopóty mamy napęd – czyli waśnie pasję.
K: Kiedy narodziła się u Pana
chęć napisania książki? Czy w tej chwili spontanicznie chwycił Pan za długopis,
usiadł przed klawiaturą komputera; a może wrócił Pan do tego pomysłu po pewnym
czasie?
JB: Chciałbym
powiedzieć, dla efektu, że było to jak grom z jasnego nieba: któregoś dnia
zmywałem garnki i nagle rzuciłem wszystko, usiadłem nad klawiaturą i pracowałem
trzy dni bez przerwy. Znaleziono mnie bez tchu, z plikiem pogniecionych kartek
w garści.
Rzeczywistość
wygląda jednak bardziej, nomen – omen, prozaicznie. Po pierwsze mam zmywarkę.
Poza tym, nie mogę sobie pozwolić czasowo na podobne porywy.
Po
prostu kiedyś, zaczynając pracę jako rzecznik prasowy, byłem pod ogromną presją
każdego słowa. Zadania bardzo często przynosiłem do domu. Dla relaksu, na
marginesie pisanych sprostowań, powstawały niewielkie notatki. Z nich dłuższe
akapity, a z tych – pierwsze opowiadania. Sposób konstruowania prozy zaskoczył
mnie i okazał się na tyle frapujący, że odciągał moją uwagę od stresu
wywołanego właściwą pracą.
K: „Horyzont zdarzeń” to Pana
debiutancka powieść sensacyjna z pogranicza science – fiction, która oparta
jest na zdarzeniach autentycznych. Czy łatwiej napisać książkę w której
wydarzenia miały miejsce w rzeczywistości, czy jednak powieść w której wszystko
jest fikcją literacką?
Staram się być w miejscach, które opisuję |
JB: Myślę,
że to pierwsze. Tak naprawdę cały czas czekam na czytelnika, który pokusi się o
sprawdzenie nieraz wyjątkowo niezwykłych faktów, które przytaczam w swoich
powieściach. To wokół nich buduję przygody moich bohaterów. Reszta, czyli
miejsca i wydarzenia historyczne - to rzeczywistość.
Tak było także w przypadku
„WOJB”. Dla przykładu podam, że już w „HZ” napisałem o podziemiach
dolnośląskiego kompleksu militarnego „Riese” i obiektach, które on skrywa.
Teraz głośno jest o tzw. „Złotym pociągu”. A minęło już pięć lat od wydania
tamtej powieści.
Codziennie
bombardowani jesteśmy setkami informacji. Część z nich jest trudna do pojęcia
lub zaakceptowania. Mimowolnie wyławiam dziesiątki takich perełek. Niektóre z
nich umieszczam w książkach. Łatwiej mi wówczas przejść nad tym do porządku.
Poza tym, fabuła całkowicie zmyślona nie wzbudzałaby we mnie aż takich emocji.
K: Czy przed przystąpieniem do
pisania książki „W oczach jej błękitu” miał Pan już stricte określoną fabułę;
czy bohaterowie, ich losy, zwroty akcji powstały dopiero z chwilą tworzenia
powieści?
stare miejsce do pisania - z tablicą nad biurkiem |
JB: O
ile pierwszą książkę napisałem „ciurkiem”, o tyle do drugiej zabrałem się
bardziej metodycznie. Miałem w głowie początek i koniec. Potem, na wielkiej
tablicy korkowej (która była przedmiotem wielkiego domowego sporu),
przygotowałem linię czasu, do której dołączałem poszczególne sceny, wątki, a
czasem nawet gotowe akapity. Czasem nawet na zapisanych chusteczkach.
Nie pozbawiałem się jednak przyjemności późniejszego tworzenia i natrafienia na
niespodzianki podczas pisania. Czasami powieść sama mnie zaskakiwała. Różne
elementy ulegały zmianie. To oczywiście powodowało daleko idące skutki w
dalszej części fabuły.
Zastanawiając
się nad tym, człowiek zaczyna lepiej rozumieć konsekwencje nawet
najdrobniejszych swoich życiowych wyborów. Każdy z nich powoduje kaskadę
zdarzeń w przyszłości. Tak działo się z moimi bohaterami.
K: Proszę nam zdradzić Pana
przepis na napisanie dobrej powieści. Ile czasu zajęło Panu napisanie książki
„W oczach jej błękitu”? Co w trakcie pisania było dla Pana najłatwiejsze, a co
najtrudniejsze? Czy pojawiał się brak weny twórczej; problemy ze znalezieniem
wydawcy? I czy miał Pan wpływ na wybór okładki do książki?
JB: Powieść
pisałem przez trzy lata. Przepis już właściwie zdradziłem powyżej.
Najłatwiejsze było w zasadzie zbieranie materiałów. Poszczególne wątki zjawiały
się we mnie w najmniej odpowiednich momentach,
na przykład podczas jazdy samochodem. Jest to o tyle niebezpieczne, że
bardzo łatwo wszystko zapomnieć, nim dotrze się do celu. Gdy wymyśliłem w ten
sposób tytuł, krzyczałem z radości. Musiało to dosyć zabawnie wyglądać. Przez
resztę drogi powtarzałem go, aby mi nie uleciał z głowy.
Nie
jest też tak, że oto zadaję sobie obmyślanie treści od 8.00 do 12.00. Tak się
nie da. Sceny, szczegóły, kolejne wątki, powstają z nagła. Coś po prostu we
mnie wzrasta, z dnia na dzień czuję coraz większe myślowe ciśnienie, aż w końcu
rodzi się treść nowego akapitu, albo rozwiązuje problem dramatyczny. Sytuacja,
z której pozornie nie było wyjścia. Nie wiem, skąd to przychodzi. Tłumaczę to
sobie jako proces, podczas którego głowa podświadomie pracuje nad obróbką
jakiegoś zagadnienia. Niczym twardy dysk w komputerze, który pracuje, dopóki
nie znajdzie żądanego rezultatu. Po jakimś czasie, po kilku godzinach czy
dniach, pojawia się wynik. Pojawia się, niestety, w różnym czasie i miejscach.
Jak już wspomniałem było to przeważnie w samochodzie, ale także na zakupach,
spacerze, tuż przed snem, w kościele...
Najtrudniejsze
było odcięcie się od świata. Niestety, do pisania konieczna jest samotność. Brak zewnętrznych bodźców
odciągających uwagę. Tymczasem człowiek żyje w określonym środowisku, ma
rodzinę, obowiązki. Stąd najlepiej pisało mi się w weekendy, od piątej rano,
gdy nikt mnie nie niepokoił. To oczywiście powodowało szalone wręcz niewyspanie. Rano bardzo silne espresso,
które uwielbiam, grzanka i czekolada, aby dostarczyć mózgowi cukru. A potem
kilka godzin marszczenia czoła i zgarbionego skupienia nad klawiaturą.
Oczywiście
były kłopoty ze znalezieniem wydawcy. Każdy z nich specjalizuje się w jakimś
nurcie. Piszę w trudnym do określenia gatunku. Najtrafniej nazwało go PUBLIO.PL
– wskazując, że „WOJB” to thriller religijny. Ale „Horyzont zdarzeń” nie był o
religii, a napisany jest w podobnym stylu, gdzie rzeczywiste, współczesne
wydarzenia są szkieletem do snucia niesamowitych historii z pogranicza SF. Sama
Pani widzi, że nie łatwo znaleźć dla mnie odpowiednie wydawnictwo.
Jeżeli
chodzi o okładkę, mój wpływ był bardzo niewielki. Z dwóch przedstawionych
propozycji wybrałem tę ładniejszą. Uważam, że zabrakło jednak elementu, który
wskazywałby, że mamy do czynienia z powieścią inną, niż romans. Osobiście,
proponowałem, aby znalazło się na niej wnętrze Kaplicy Sykstyńskiej i jakiś
element powiedzmy „kryminalny”. Kontrast świątyni z tytułem, sam w sobie
budowałby odpowiednie napięcie.
K: Czy po wydaniu książek Pana
życie się zmieniło? Jakie są plusy i minusy bycia autorem?
JB: Tak,
zmieniło: udzielam teraz wywiadu dla „Żyć nadal z pasją”! No, może gdyby moje
książki były dostępne w „Biedronce” za 9,90 zł - czego bym sobie życzył -
zmieniłoby się ono bardziej. Zresztą, ciągle jest to możliwe, bo moja umowa
wydawnicza daje mi wolną rękę do publikacji w innej oficynie. Jeżeli chodzi o
bliskie otoczenie, spotkało mnie głównie życzliwe zainteresowanie.
Schody Hiszpańskie - Rzym |
K: Czy pisze Pan teraz kolejną
powieść? (Jeśli tak, to proszę nam zdradzić o czym ona będzie).
JB: Mam
już trochę materiałów, ale nie. Zauważyłem, że muszę mieć higieniczną przerwę.
Powieść wzbiera w człowieku niczym ciężar. Gdy po kilku latach jest już
ukończona, wreszcie można go zrzucić. I odetchnąć. Pisanie to jednak męka.
K: Jak wygląda miejsce w
którym najlepiej się Panu pisze.
JB: Najchętniej
piszę przy biurku, na tradycyjnej, wyodrębnionej klawiaturze i ekranie
większym, niż ten od laptopa. Pierwotnie miałem bardzo duże biurko, jednak po
przeprowadzce do większego mieszkania, mój kącik do pracy paradoksalnie zmalał. ”WOJB” kończyłem przy mikroskopijnym biurku „odziedziczonym” po żonie.
aktualne miejsce pisania |
K: Jaka jest Pana ulubiona
powieść / gatunek literacki?
JB: Kiedyś
moje ulubione powieści wymieniałem jednym tchem: „Statek” Waldemara Łysiaka,
„Piękni dwudziestoletni” Marka Hłaski i „Ja chcę miłości” Klausa Kinskiego,
ojca Nastassji. Trudno powiedzieć, czy dziś trwałbym przy tym wyborze.
Czytam
Houellebecq'a, ale mnie dołuje. Lubię Zafón'a. Ostatnio najlepiej czyta mi się
współczesnego Mario Vargasa Llosę. Nie mogłem oderwać się od Emila Draitsera i
fabularyzowanej biografii jego autorstwa „Szpieg Stalina”. Ciekawa była
„biblia” malarstwa - „O sztuce” Gombricha.
K: Jaki jest Pana największy
życiowy sukces?
JB: Sądzę,
że rodzina.
K: A czego mogą Panu życzyć czytelnicy bloga „Żyć
nadal z pasją”?
JB: Abym
znalazł czas na pisanie, a najbliżsi nie mieli nic przeciwko temu!
K: Oby te życzenia się spełniły!
Bardzo dziękuję za rozmowę. Pozdrawiam
* informacja ze strony http://www.woczachjejblekitu.pl/
** zdjęcia z opisami dostarczył autor
Autor wydaje się być naprawdę sympatyczny. Szczerze zainteresował mnie swoją osobą.
OdpowiedzUsuńNie znam książek Autora, ale "w oczach jej błękitu" mam na liście (właśnie dzięki twojej recenzji ;) ) Lubie też Zafona ;) Ewa wyczerpujący i ciekawy, jak w kilku słowach można udowodnić, że Autor książek "to też człowiek " ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna z książkomiłościmoja.blogspot
Właśnie szukałam jakiś informacji na temat Pana Jacka, ponieważ zaintrygowała mnie jego powieść, a tu taka niespodzianka! Dziękuję! Świetna rozmowa!
OdpowiedzUsuńSuper wywiad; ciepły i interesujący:)
OdpowiedzUsuńGratuluję udanego wywiadu :). Dobrze się go czyta :).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że autor wyda niebawem kolejną książkę. Jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. Cieszę się, że będzie ich u Ciebie więcej. A Autorowi życzę dużo czasu na pisanie. Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po jego powieści :)
OdpowiedzUsuńautor ciekawa osoba pełna energii i pasji:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że autor odwiedza miejsca, o których pisze. Dla mnie to zawsze dziwne, gdy ktoś opisuje takie destynacje, których nie widział na oczy. Ze zdjęć czy filmów można wywnioskować co gdzie jest położone, ale klimatu się w ten sposób nie wyczuje.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad i trafne pytania :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad :)
OdpowiedzUsuńKsiążki jeszcze nie czytałam, jednak zamierzam to niedługo nadrobić :)
Ciekawy wywiad;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Bardzo przyjemnie się go czytało.
OdpowiedzUsuńCiekawie wyszło z tą chęcią do napisania książki i wcale nie prozaicznie. Interesujące pytania i interesujące odpowiedzi, a zdjęcia z życia prywatnego autora w wywiadzie to już w ogóle super sprawa.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny wywiad, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Bardzo ciekawe odpowiedzi, miło się czytało. :-)
OdpowiedzUsuńfajny wywiad:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie przeprowadziłaś wywiad :)
OdpowiedzUsuńSuper lektura, dziękuję
OdpowiedzUsuń