"Pod płonącym niebem"
Autor: Elizabeth Haran
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 16 lipiec 2014
Liczba stron: 624
Moja ocena: 8/10, czyli rewelacyjna
"Pod płonącym niebem" to druga po "Szept wiatru" (recenzja) książka Elizabeth Haran, którą miałam możliwość przeczytać. Pierwsza powieść urzekła mnie do tego stopnia, że stała się jedną z moich ulubionych książek. Sięgając po drugą powieść liczyłam na podobne, a może jeszcze lepsze (jeśli to w ogóle możliwe?) emocje i wrażenia. Czy tak się stało? Tak, Pani Haran ma dużą lekkość pisania. Jej książki są grube około 600 stron, ale czyta się je bardzo szybko - przekładając kartkę za kartką i będąc tak bardzo pochłoniętym historią można nie zauważyć, że zbliżamy się ku końcowi, a wtedy pojawia się zdziwienie i smutek: "To już jest zakończenie? Szkoda..." Ja miałam takie same odczucia przy obu powieściach pisarki.
Elizabeth Haran urodziła się w Rodezji, ale jeszcze jako dziecko
przeprowadziła się z rodzicami do Australii. Jest autorką dwunastu
powieści obyczajowych, których akacja dzieje się w egzotycznych
australijskich plenerach. Jej książki, których łączny nakład liczy się
już w milionach egzemplarzy, cieszą się ogromną popularnością m.in. w
Niemczech, Hiszpanii, Czechach i Rosji.*
Nasze polskie okładki obu książek autorki są w podobnych barwach z przewagą koloru brązowego, z wzorem pomarańczowych kwiatów na grzebiecie. I kobietą odwróconą do nas tyłem w letniej białej sukience i słomkowym kapeluszu. A to już wprowadza nas w klimat australijskiej przyrody i przygody.
Miejsce akcji książki "Pod płonącym niebem": Środkowa Australia.
Czas akcji: czwarty kwartał roku 1933.
Główna bohaterka: Arabella Fitzherberth mieszkająca w Anglii, rozkapryszona, rozpieszczona 19-letnia panienka, która zawsze dostaje to co chce. Nie kiwnie nawet palcem, aby się za bardzo nie zmęczyć. Jej rodzice są bogaci więc w jej domu jest służba, która jest na każde jej zawołanie. Dziewczyna cierpi na różne dolegliwości zdrowotne, a wiąże się to z tym, że jest hipochondryczką.
Z jednej z przewlekłych chorób ma się wyleczyć podczas pobytu w Australii, który ma spędzić wspólnie z rodzicami.
Podczas podróży pociągiem Arabella zauroczona przepięknym kwiatem, który ujrzała po raz pierwszy w życiu decyduje się go zerwać podczas niezaplanowanego postoju. Wychodzi z pociągu nikogo o tym nie informując. Nieszczęśliwie upada i doznaje kontuzji nogi, a to nie pozwala jej wróć do swojego przedziału. Pociąg odjeżdża, a ona zostaje sama na pustkowiu, ranna....
Zostaje uratowana przez Afgańczyków. Trafia do Marree, maleńkiej miejscowości, gdzie uzyskuje potrzebną pomoc i schronienie. Ale ona zamiast podziękować, narzeka że nie wyobraża sobie aby w takim miejscu mogła spędzić więcej czasu. Nie ma tutaj wspaniałych wygód i służby jak w Anglii. Tutaj na wszystko musi sobie zapracować pomagając właścicielom hotelu. Początkowo się buntuje, czuje się lepsza od mieszkańców, jest dla nich niemiła a wręcz ich obraża dlatego tubylcy nie są skorzy pomóc jej wydostać się z Marree...
Dlatego, aby przetrwać w tym miejscu zmuszona jest nauczyć się wykonywać czynności, które pomogą w funkcjonowaniu hotelu i gospodarstwa Maggie i Tony'ego.
To będzie dla niej prawdziwa szkoła życia. Czy ta delikatna kobieta poradzi sobie w tym miejscu odciętym od świata? Czy będzie w stanie porozumieć się z ludźmi o innym kolorze skóry? Czy jest szansa, aby zmieniła podejście do życia?
Autorka pokazuje nam zarówno uroki, ale wymienia również wszystkie z możliwych trudności życia w wioskach oddalonych od większych miast w XIX wieku w Australii. Codzienność mieszkańców. Ich radości i troski. Praca i wędrówki. Haran udziela nam informacji jak ludzie znajdowali pożywienie, gdy kolej nie funkcjonowała prawidłowo. Susza, upał, brak wody, jedzenia, problemy ze zdrowiem, zagrożenie utraty hotelu - to tylko mała garstka tego co dzieje się "Pod płonącym niebem".
Mamy możliwość zobaczenia na własne oczy kulturę oraz poznać wierzenia Aborygenów i Afgańczyków. Wielbłądy są tuż obok nas. Powiem szczerze, że wyniosłam z tej książki wiele ciekawostek o których nie miałam pojęcia.
Dzięki powieści odczujemy również na skórze niesamowity strach, niepewność, zwątpienie i nieustającą nadzieję, która towarzyszy rodzicom Arabelli, którzy nie wiedzą co stało się z ich dzieckiem. Czy jeszcze żyje? Czy wypadła z pociągu? Czy znalazła schronienie? A z drugiej strony córka, która tęskni i martwi się o własnych rodziców. Ten brak możliwości przekazania wiadomości jest najgorszy dla Arabelli i jej rodziców.
Jednym z ważniejszych elementów lektury jest wielka zmiana jaka dokonuje się w głównej bohaterce. Staje się zupełnie inną osobą. Widzą to rdzenni mieszkańcy kraju, w którym obecnie przebywa, ale nie umyka to również uwadze dziewczyny. Zachodzące przemiany widoczne są nie tylko u Arabelli, ale również u innych postaci literackich. To spotkanie przedstawicieli dwóch kontynentów - z Europy i Australii oraz trzech kultur - musiało wpłynąć na każdą z osób.
Bardzo mi się podobało, gdy panienka Fitzherberth jedną z Aborygenek - silną, niezależną, potężną i walczącą z mężczyznami o godność kobiet z plemienia - uczyła grać na fortepianie pomimo tego, że Rita nie miała do tego smykałki. Piękne było to, że Arabella zwróciła się do kobiety słowem "dama". Rita nigdy wcześniej się tak nie czuła - to określenie dowartościowało ją. Zaczęła się nawet uśmiechać czego wcześniej nie robiła.
W powieści nie zabraknie również wątku miłosnego. Dwóch kandydatów będzie ubiegać o serce ślicznej dziewczyny. Zazdrość, niewinne spojrzenia w oczy, romantyczne spacery, rozmowy i pocałunki. Kobietę będzie czekał trudny wybór.
Czego chcieć więcej od tej wielowarstwowej powieści obyczajowej w której mamy zarówno odrobinę romansu, przygody, trochę dramatu oraz studium psychologiczne. Na kartkach powieści mieszają się wątpliwości i nadzieje, pesymizm i optymizm oraz smutki i radości.
Powieść ukazuje nam małą mieścinę gdzieś na końcu świata, która niekiedy jest całkowicie odcięta od cywilizacji, ale to właśnie tu - nigdzie indziej, można znaleźć najprawdziwszych przyjaciół, którzy są w stanie zrobić dla nas wszytko. Tutaj wśród różnej wiary i kultury; australijskich zwierząt i roślin - można zrozumieć i pokochać życie.
Każdy z nas musi znaleźć takie swoje własne miejsce na ziemi (niekoniecznie w Australii), gdzie będzie się czuł jak "u siebie". I pamiętajcie, że:
Po mojej ocenie i opinii zapewne widać, że jestem pod ogromnym wrażeniem książki "Pod płonącym niebem" i oczywiście pozostaje mi tylko polecić Wam tę powieść z czystym sumieniem!
Podobnie zresztą ją "Szept wiatru" - jeśli jeszcze nie czytaliście. :)
A wkrótce pojawi się nowa powieść Elizabeth Haran.
Podczas podróży pociągiem Arabella zauroczona przepięknym kwiatem, który ujrzała po raz pierwszy w życiu decyduje się go zerwać podczas niezaplanowanego postoju. Wychodzi z pociągu nikogo o tym nie informując. Nieszczęśliwie upada i doznaje kontuzji nogi, a to nie pozwala jej wróć do swojego przedziału. Pociąg odjeżdża, a ona zostaje sama na pustkowiu, ranna....
Zostaje uratowana przez Afgańczyków. Trafia do Marree, maleńkiej miejscowości, gdzie uzyskuje potrzebną pomoc i schronienie. Ale ona zamiast podziękować, narzeka że nie wyobraża sobie aby w takim miejscu mogła spędzić więcej czasu. Nie ma tutaj wspaniałych wygód i służby jak w Anglii. Tutaj na wszystko musi sobie zapracować pomagając właścicielom hotelu. Początkowo się buntuje, czuje się lepsza od mieszkańców, jest dla nich niemiła a wręcz ich obraża dlatego tubylcy nie są skorzy pomóc jej wydostać się z Marree...
"-Czyli miała pani wieczór pełen zdarzeń!-O, najgorszy w moim życiu. Nie wiem, jak ktoś mógłby z własnej woli spędzić w tym miasteczku więcej niż minutę! (...) Marree jest najbrzydszym miejscem, jakie w życiu widziałam. Domy się sypią, w powietrzu cały czas unosi się czerwony pył, Aborygeni żyją w nędzy... Dzielnica afgańska jest ordynarna. Nie mogę się doczekać chwili, kiedy stąd wyjadę."**
Dlatego, aby przetrwać w tym miejscu zmuszona jest nauczyć się wykonywać czynności, które pomogą w funkcjonowaniu hotelu i gospodarstwa Maggie i Tony'ego.
To będzie dla niej prawdziwa szkoła życia. Czy ta delikatna kobieta poradzi sobie w tym miejscu odciętym od świata? Czy będzie w stanie porozumieć się z ludźmi o innym kolorze skóry? Czy jest szansa, aby zmieniła podejście do życia?
Autorka pokazuje nam zarówno uroki, ale wymienia również wszystkie z możliwych trudności życia w wioskach oddalonych od większych miast w XIX wieku w Australii. Codzienność mieszkańców. Ich radości i troski. Praca i wędrówki. Haran udziela nam informacji jak ludzie znajdowali pożywienie, gdy kolej nie funkcjonowała prawidłowo. Susza, upał, brak wody, jedzenia, problemy ze zdrowiem, zagrożenie utraty hotelu - to tylko mała garstka tego co dzieje się "Pod płonącym niebem".
Mamy możliwość zobaczenia na własne oczy kulturę oraz poznać wierzenia Aborygenów i Afgańczyków. Wielbłądy są tuż obok nas. Powiem szczerze, że wyniosłam z tej książki wiele ciekawostek o których nie miałam pojęcia.
Dzięki powieści odczujemy również na skórze niesamowity strach, niepewność, zwątpienie i nieustającą nadzieję, która towarzyszy rodzicom Arabelli, którzy nie wiedzą co stało się z ich dzieckiem. Czy jeszcze żyje? Czy wypadła z pociągu? Czy znalazła schronienie? A z drugiej strony córka, która tęskni i martwi się o własnych rodziców. Ten brak możliwości przekazania wiadomości jest najgorszy dla Arabelli i jej rodziców.
Jednym z ważniejszych elementów lektury jest wielka zmiana jaka dokonuje się w głównej bohaterce. Staje się zupełnie inną osobą. Widzą to rdzenni mieszkańcy kraju, w którym obecnie przebywa, ale nie umyka to również uwadze dziewczyny. Zachodzące przemiany widoczne są nie tylko u Arabelli, ale również u innych postaci literackich. To spotkanie przedstawicieli dwóch kontynentów - z Europy i Australii oraz trzech kultur - musiało wpłynąć na każdą z osób.
Bardzo mi się podobało, gdy panienka Fitzherberth jedną z Aborygenek - silną, niezależną, potężną i walczącą z mężczyznami o godność kobiet z plemienia - uczyła grać na fortepianie pomimo tego, że Rita nie miała do tego smykałki. Piękne było to, że Arabella zwróciła się do kobiety słowem "dama". Rita nigdy wcześniej się tak nie czuła - to określenie dowartościowało ją. Zaczęła się nawet uśmiechać czego wcześniej nie robiła.
W powieści nie zabraknie również wątku miłosnego. Dwóch kandydatów będzie ubiegać o serce ślicznej dziewczyny. Zazdrość, niewinne spojrzenia w oczy, romantyczne spacery, rozmowy i pocałunki. Kobietę będzie czekał trudny wybór.
Czego chcieć więcej od tej wielowarstwowej powieści obyczajowej w której mamy zarówno odrobinę romansu, przygody, trochę dramatu oraz studium psychologiczne. Na kartkach powieści mieszają się wątpliwości i nadzieje, pesymizm i optymizm oraz smutki i radości.
Powieść ukazuje nam małą mieścinę gdzieś na końcu świata, która niekiedy jest całkowicie odcięta od cywilizacji, ale to właśnie tu - nigdzie indziej, można znaleźć najprawdziwszych przyjaciół, którzy są w stanie zrobić dla nas wszytko. Tutaj wśród różnej wiary i kultury; australijskich zwierząt i roślin - można zrozumieć i pokochać życie.
Każdy z nas musi znaleźć takie swoje własne miejsce na ziemi (niekoniecznie w Australii), gdzie będzie się czuł jak "u siebie". I pamiętajcie, że:
"Czasami trzeba patrzeć z bardzo bliska, by zobaczyć dookoła siebie ukryte piękno."**
Po mojej ocenie i opinii zapewne widać, że jestem pod ogromnym wrażeniem książki "Pod płonącym niebem" i oczywiście pozostaje mi tylko polecić Wam tę powieść z czystym sumieniem!
Podobnie zresztą ją "Szept wiatru" - jeśli jeszcze nie czytaliście. :)
A wkrótce pojawi się nowa powieść Elizabeth Haran.
* informacja pochodzi z okładki książki "Pod płonącym niebem" Elizabeth Haran;
** cytaty pochodzą z książki "Pod płonącym niebem" Elizabeth Haran, strona 116-117.
** cytaty pochodzą z książki "Pod płonącym niebem" Elizabeth Haran, strona 116-117.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
Business & Culture - strategie i komunikacja | |
Wydawnictwu Akurat |
Czytam opasłe tomiska
"Pod hasłem"
Grunt to okładka
Mam tę książkę w domu i czeka w kolejce na przeczytanie! Ciesze się, że ci się podobała, zresztą same pozytywne recenzje o niej czytam. "Szept wiatru" też jest jedną z moich ulubionych książek i cieszę się, że wydawnictwo Akurat zaczęło wydawać książki tej autorki :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Fajnie, że autorka w tym przypadku też Cię nie zawiodła.Ja jeszcze nie zdążyłam poznać jej pióra, ale wiem, że kiedyś nadejdzie pora :) A okładki obu książek są na prawdę bardzo urokliwe!
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na tę książkę, bo poprzednia bardzo mi się podobała:)
OdpowiedzUsuńCzyżby pani Haran stawała się naszą kolejną ulubioną autorką? ;) Jeszcze nie przeczytałam szeptu wiatru, nie mam kiedy, ale tak zachwalacie że muszę to zrobić. I Ty i Beti ;)
OdpowiedzUsuńhmm gdzie ja o tej książce już słyszałam ? o.o
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś zapoznam się z autorką. :)
Moja ciocia mieszka a Australii. Z chęcią zapoznam się bliżej z kulturą kraju, w którym mieszka.
OdpowiedzUsuńJa też chcę ciotkę w Australii !!!! :D
UsuńJak bardzo się cieszę, że Ci się podoba:) Mój egzemplarz wciąż przetrzymuje mama. Może i te książki Pani Haran są naiwne, ale przecież tak kiedyś było, to są dawne czasy. Poz tym dla kogoś takiego jak ja, kto został wychowany na książce "Przeminęło z wiatrem" i serialu "Północ-Południe" to po prostu balsam dla duszy:) I taka swoista równowaga pomiędzy krwią i makabrą, a tymi prostymi, ale pięknymi opowieściami:)
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że kolejna powieść Elizabeth Haran przypadła Ci do gustu, tym bardziej, że sama mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńMoże codzienność mieszkańców Australii w XIX w. niekoniecznie by mnie zainteresowała, ale ta historia Arabelli i jej przemiana brzmi kusząco.
OdpowiedzUsuńNie znam, ale na pewno poznam :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam, ale jeszcze jej nie czytałam, niemniej zamierzam, dlatego cieszę się, że tak pozytywnie ją odebrałaś.
OdpowiedzUsuńOgólnie to nie moje klimaty, ale kto wie ;) Ostatnio czytam książki, których normalnie nie wzięła do rąk i mile się zaskakuję ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, lecz wydaje się intrygująca, tak samo jak okładka, która przyciąga mój wzrok
OdpowiedzUsuńRaczej nie przepadam za powieściami obyczajowymi, ale z drugiej strony książka może się okazać ciekawa i dla mnie ze względu właśnie na te ciekawostki o kulturze i wierzeniach, o których wspominasz w recenzji:)
OdpowiedzUsuńW zasadzie nie czytałam jeszcze powieści, która rozgrywałaby się w Australii, więc już jest dobrze. Piszesz z takim entuzjazmem, że obiecuję sobie dowiedzieć się czegoś więcej o książce i autorce:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie będę zabieram się za tę książkę. Czytałam już kilka pozytywnych recenzji, więc jestem pełna nadziei, że mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająca recenzja. Najlepiej już chciałabym ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńOstatnio często natykam się na recenzje tej pozycji... i prawie wszystkie wychwalają ją pod niebiosa. Chyba muszę wreszcie ją poznać ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją mieć! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na mnie również książka zrobi duże wrażenie, bo bardzo chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że już ten wpis komentowalam, chyba znów coś się knoci z tymi komentarzami. Uwielbiam Australię, mogłabym to wykrzyczeć! Seria "Jutro" jest umiejscowiona w tamtym kraju. Bardzo chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteś pod ogromnym wrażeniem twórczości autorki. Przyznam, że bardzo podobają mi się okładki tych książek. Co ja piszę. Cała fabuła strasznie mi się podoba. Zapisuję tytuł!;))
OdpowiedzUsuńoj książka w 100% w moich klimatach - już Twoja recenzja mnie zauroczyła :). Muszę koniecznie poznać twórczość tej pisarki :)
OdpowiedzUsuńBrzmi fantastycznie - nie mówiąc już o tym, że akcja toczy się w Australii, kraju moich marzeń!
OdpowiedzUsuń