A dzisiaj czas na mój pierwszy wywiad z pisarką.
Jest nią Tatiana Jachyra autorka thrillera "Wieczerza"
Tatiana Jachyra - kobieta - fotograf z pasją, niespożytą energią i
poczuciem humoru, obdarzona umiejętnością bezbłędnego wyczucia
osobowości i fotografowanego "obiektu". Od 2004 roku mieszka i pracuje w
Warszawie. W 2009 roku odbyła się jej autorska wystawa "Gwiazdy w
obiektywie...". Pasjonuje się historią średniowiecza, wszystkim co
symboliczne i mistyczne. Uwielbia dobre kino, cynizm Woody'ego Allena,
powieści Maxime Chattama, Jonathana Carrolla, Stephena Kinga, Artura
Perez-Reverte i mroczne historie Edgara Allana Poe. W 2011 roku miała
miejsce premiera jej debiutanckiego tomiku wierszy Historie pisane nocą, rok później opublikowała kolejny zbiór poezji pt. Bezsenny.
PROFIL ZAWODOWY AUTORKI NA FACEBOOKU ->
KLIK
PROFIL LITERACKI "BEZSENNOŚĆ" NA FACEBOOKU ->
KLIK
MOJA RECENZJA KSIĄŻKI "WIECZERZA" ->
KLIK
Kwiatusia: Przytoczę słowa Joanny jednej
z bohaterek Pani książki "Wieczerza": „Kiedy pasja staje się twoją pracą, wtedy
życie ma sens” – czy sprawdziło się to u Pani? Czym dla Pani jest pasja?
Tatiana Jachyra: Pasja to sens życia. Podejście do
życia z pasją to motywacja, która pozwala na realizację najbardziej śmiałych i
szalonych wyzwań. To odwaga i upór w dążeniu do celu. Szczęściarzem jest ten,
kto z życia czerpie pasję i któremu pasja daje chęć do życia.
K: Widziałam wiele Pani zdjęć na
dwóch Pani stronach na facebooku. Wszystkie są niesamowite. Długo nie mogłam
oderwać od nich oczu. Wystawy autorskiej "Gwiazdy w Obiektywie" –
Gratuluję! Od kiedy wiedziała Pani, że to z fotografią chce Pani związać swoją
przyszłość? I jak zrobić tak cudowne zdjęcia?
TJ: Na profilu tatianajachyra.com publikuję
jedynie swoje prace – to moja zawodowa wizytówka. Są tam zarówno fotografie z
sesji zdjęciowych jak i te reporterskie. "Bezsenność" jest czymś w
rodzaju bloga. Zamieszczam tam zdjęcia, cytaty i muzykę, które robią na mnie
wrażenie i inspirują.
Wystawa "Gwiazdy w
Obiektywie" odbyła się w 2009 roku – już wtedy wiedziałam jaki rodzaj
fotografii najbardziej mnie pociąga. Przy okazji premiery "Wieczerzy"
razem z moją ekipą Silent Hill Team zrobiliśmy projekt "Wieczerza – Nienasycenie",
który jest inspirowany mrocznym klimatem powieści. Uwielbiam te zdjęcia. Mam do
nich bardzo osobisty stosunek.
Fotografia w moim życiu pojawiła
się przez przypadek. Planowałam studiować pedagogikę specjalną. Los zdecydował
za mnie. I nie żałuję. To był strzał w 10. Nie wyobrażam sobie teraz, że
mogłabym zajmować się czymś innym niż fotografią.
Nie wiem jak robi się
"cudowne zdjęcia". Jeśli według Pani są cudowne to dziękuję za
komplement. Myślę, że podobnie jak z napisaniem dobrej książki, nie ma przepisu
na dobre zdjęcie. Liczy się moment, nastrój, emocja. Według mnie zdjęcie, które
opowiada historię trafniej niż słowa może ubiegać się o miano dobrego zdjęcia.
Tak powstają fotografie, które przechodzą do historii.
K: Wydała Pani dwa tomki wierszy:
w 2011 "Historie Pisane Nocą", a w 2012 roku "Bezsenny". Proszę powiedzieć jak
powstaje wiersz? Czy ma znaczenie: miejsce w którym Pani przebywa, pora dnia,
muzyka, a może emocje, które się pojawiają się niespodziewanie? Czy jednak musi
Pani cierpliwie czekać aż pojawi się wena twórcza?
TJ: Bardzo cenię sobie wiersze, które
od początku do końca o czymś mówią; są zamkniętą spójną całością – taką mini
historią. Bardzo często spotykam się z utworami, które są jakimś zlepkiem myśli
ułożonych w wersy. W momencie, gdy zaczyna się próbować je analizować nic nie
mówią; są po prostu o niczym.
Nie stosuję taktyki – "dziś
napiszę wiersz", a potem siadam i myślę nad tematem; nastrajam się,
słucham muzyki i tak dalej... Nie, nie, to nie moja bajka. Moje wiersze
powstają spontanicznie. Dniem. Nocą. Pora nie jest ważna. Najczęściej pojawia
się zdanie, które jest inspiracją dla całej reszty utworu. Zdanie to chodzi za
mną kilka dni; dojrzewa sobie powoli; opowiada mi o sobie. A potem, kiedy
nadejdzie moment, po prostu siadami i piszę. Później dopieszczam detale.
Oczywiście bywa też inaczej. Wszystko zależy od sytuacji. Muzyka i emocje są
dla mnie niezbędne podczas procesu pisania. To inspiracja, idealne tło, baza
przy tworzeniu nastroju.
Przykładem niech będzie wiersz
zaczynający się od słów: "moje ciało jest miejscem zbrodni". Wszystko
fajnie, jest rdzeń utworu...a co z resztą tekstu? Nie chodziłam po ścianach,
nie rozkładałam na części pierwsze znaczenia tych słów, które od razu były dla
mnie zrozumiałe. Czekały tylko na ciąg dalszy historii, którą chciały
opowiedzieć, spisanej moim piórem. Tak też się stało. Bardzo lubię ten wiersz,
dlatego o nim wspominam.
Nie lubię określenia "wena
twórcza": "nie mam dziś weny twórczej; nie mam natchnienia". To
nie są określenia, których używam. Dla mnie jest ważne czy w danym momencie mam
coś do powiedzenia ustami moich bohaterów czy nie. Owszem, bywa tak, że przez
kilka dni nie jestem w stanie usiąść do pisania. Jest to związane z pracą,
aktualnym nastrojem... Ale tak jak powiedziałam – jeśli moje postaci chcą coś powiedzieć,
to po prostu mówią, a ja zapisuję ich słowa. W taki właśnie sposób funkcjonuję
jako autor...
Podobnie jest z pisaniem wierszy
– one też mają swojego bohatera...
K: Kiedy narodziła się u Pani
chęć napisania książki? Czy w tej chwili spontanicznie chwyciła Pani za
długopis, usiadła przed klawiaturą komputera; a może wróciła Pani do tego
pomysłu po pewnym czasie?
TJ: "Wieczerza" narodziła
się na sesji zdjęciowej... Konkretnie na sesji narodził się Dawid. Na potrzeby zdjęć stworzyłam postać mężczyzny, który jest cenionym lekarzem, posiadającym
drugą naturę. Lubi podglądać ludzi, szczególnie kobiety, z którymi ma problem.
W oko wpada mu lokatorka z naprzeciwka. Okazuje się, że kobieta jest jego
pacjentką. Mężczyzna obsesyjnie zaczyna jej pożądać, do tego stopnia, że swoje
fantazje nie jest w stanie utrzymać jedynie w sferze chorych marzeń... Decyduję
się na porwanie.
Ta historia wydała mi się na tyle
ciekawa, że warta rozwinięcia. Po prostu usiadłam i napisałam początek.
Długopisem w notatniku z czarną okładką (mam ich zapisanych już kilka, to moje
brudnopisy). Potem powstały inne fragmenty, z których zbudowałam całość.
Później pojawił się wątek Yasmine.
W tym czasie pracowałam nad
"Bezennym". Postać Dawida jest bardzo do niego podobna. Obaj mają
psychopatyczne skłonności i nie są w stanie funkcjonować normalnie w
społeczeństwie. Budują swój wyimaginowany świat, który daje im poczucie
bezpieczeństwa.
K: Czy przed przystąpieniem do
pisania książki "Wieczerza" miała Pani już stricte określoną fabułę; czy
bohaterowie, ich losy, zwroty akcji powstały dopiero z chwilą tworzenia
powieści?
TJ: "Wieczerzę " zaczęłam
od prologu i epilogu, który kręcił się wokół Dawida i jego chorej miłości do
Joanny. Nie lubię się zamykać w określonej fabule. Pozwalam sobie na pełen luz
tworzenia. Pojawiają się wątki, które nawet mnie zaskakują - są zainspirowane
przeczytanym artykułem, aktualną sytuacją społeczną lub po prostu usłyszaną
piosenką, jaką decyduję się wykorzystać w tekście.
Na początku Wieczerzy nie było
mowy, by oprócz Dawida, jako głównej postaci, pojawił się ktoś jeszcze.
Historia Dawida jest zamkniętą całością... Yasmine i jej opowieść narodziła się
z przypadku. Perwersyjna tancerka go go stała się idealnym uzupełnieniem
socjopatycznego ginekologa.
K: Proszę nam zdradzić Pani
przepis na napisanie dobrej powieści. Co w trakcie pisania było dla Pani
najłatwiejsze, a co najtrudniejsze? Czy pojawiał się brak weny twórczej;
problemy ze znalezieniem wydawcy? I czy miała Pani wpływ na wybór okładki do
książki?
TJ: Czym jest dobra powieść? Uważam,
że to określenie bardzo subiektywne, uzależnione od gustów czytelników. Więc
nie będę się wdawała w dyskusje na temat przepisu na dobrą książkę. Ja
osobiście uwielbiam thrillery, Maximem Chattamem mogę się zaczytywać do
upadłego. Lubię książki o bogatej warstwie psychologicznej, która trzyma w
napięciu do samego końca i takie książki sama chciałabym pisać. Najtrudniejsze
w procesie tworzenia jest dogłębne zrozumienie postaci, którą powołuje się do
życia, zespolenie z nią, stworzenie pewnego kodu zachowań - wiarygodnego i
konsekwentnie prowadzonego. Nie wolno mi nienawidzieć mojego bohatera, choćby
był on do szpiku kości przesiąknięty złem, ponieważ to zło, skądś pochodzi.
Muszę dotrzeć do źródła szaleństwa, żeby go zrozumieć. Najłatwiejsze? Nie wiem...Pisanie
samo w sobie nie jest łatwe.

"Wieczerza" nie jest
książką prostą w odbiorze, o czym świadczą zróżnicowane recenzje. Znalezienie
wydawcy trwało prawie dwa lata. Latem 2012 roku byłam już bardzo blisko
publikacji powieści przez jedno z krakowskich wydawnictw. Prowadziliśmy daleko
zakrojone rozmowy, które jednak zakończyły się fiaskiem. Być może wydawca nie
chciał ryzykować skandalu, a może książka nie okazała się kalką, tak wtedy
szumnie reklamowanych, "50 twarzy Greya".
Na szczęście rok później rękopis
trafił do wydawnictwa Akurat...
Przyznam, że jako fotograf,
bardzo zależało mi na tym, aby na okładkę trafiło zdjęcie mojego autorstwa, tak
jak miało to miejsce przy okazji tomików wierszy. Nie było to jednak tak
oczywiste dla wydawcy. Podczas sesji zdjęciowej do projektu fotograficznego
"Wieczerza-Nienasycnie" zrobiłam fotę mężczyzny z manekinem. Od razu
pomyślałam, że będzie to idealna okładka. Idealnie metaforyczne ujęcie tematów
poruszanych w książce. Swój pomysł zaproponowałam wydawcy, a on się zgodził.
K: Jakie emocje Pani
towarzyszyły, gdy Wydawnictwo Akurat opublikowało Pani powieść ?
TJ: Poczułam ulgę. Dawid i Yasmine
zaczęli żyć własnym życiem, a ja mogłam zabrać się za następną historię.
K: Czy po wydaniu książki Pani
życie się zmieniło? Jakie są plusy i minusy bycia autorką?
TJ: Publikacja "Wieczerzy"
pozwoliła mi pokazać swoje drugie oblicze. Dotąd byłam kojarzona z fotografią.
Nagle okazało się, że potrafię również opowiadać historie za pomocą słów, a nie
tylko obrazów, jak do tej pory.
Minusy i plusy bycia autorką?
Myślę, że za wcześnie jest o tym mówić. Po drugiej książce sądzę, że będę mogła
wypowiedzieć się na ten temat.
K: Thriller "Wieczerza" wzbudza u
czytelników wiele kontrowersji. Czy spodziewała się Pani takiego odzewu pisząc
pierwsze zdanie w swojej powieści?
TJ: Kiedy książka trafiając do
księgarni zaczyna żyć swoim własnym życiem. Wiedziałam, że tematy, które
poruszam w "Wieczerzy" mogą wzbudzić kontrowersje. Ocieram się o
psychopatologię, perwersję, wyciągam na powierzchnię sprawy, które
społeczeństwo najchętniej zostawiłoby zakopane głęboko w ludzkiej świadomości.
Tematy tabu zawsze bulwersują, budząc niesmak i odrazę.
K: Gdyby miała Pani możliwość za
pomocą jednego zrobionego przez siebie zdjęcia opisać swoją książkę i zachęcić
czytelników do jej przeczytania - co by ono przedstawiało?
TJ: Uważam, że okładka książki w
100 % oddaje jej treść. Jest
wystarczająco niejednoznaczna, żeby wzbudzić ciekawość i zachęcić do
zagłębienia się w lekturze. Owszem, może również odstraszyć... ale tylko tych,
którzy nie są na nią gotowi.
K: Czy pisze Pan teraz kolejną
powieść? Jeśli tak, to proszę nam zdradzić o czym ona będzie?
TJ: "Teatr Wskrzeszonych"
to roboczy tytuł powieści, nad którą obecnie pracuję. Bohater ma na imię Wiktor
i jest... interesującym mężczyzną :) To również thriller.
K: Jaki jest Pani największy
życiowy sukces?
TJ: O największym życiowym sukcesie
trudno jest mówić, kiedy ma się tyle lat co ja. Mam nadzieję, że jeszcze dużo
wyzwań przede mną... Jeśli spotkamy się
za jakieś 40 lat, może będę mogła udzielić pełnej odpowiedzi na to pytanie. Na
chwilę obecną śmiało mogę uznać za sukces to, że pracuję w zawodzie, który jest
moją pasją (fotografia) i dodatkowo, że po latach wróciłam do innej pasji, jaką
zawsze było pisanie.
K: Czego mogą Pani życzyć czytelnicy
bloga Żyć nadal z pasją?
TJ: Pasji życia co najmniej tak
wielkiej jaką mam teraz :)
K: Dziękuję bardzo za rozmowę.
TJ: Ja dziękuję za interesujące pytania.