piątek, 27 listopada 2015

Poznać przyczynę samobójstwa ("Playlist for the Dead. Posłuchaj, a zrozumiesz" Michelle Falkoff)


"Playlist for the Dead. Posłuchaj, a zrozumiesz"
Autor: Michelle Falkoff
Wydawnictwo: Feeria Young 
Data wydania: 4 listopada 2015
Liczba stron: 272
Moja ocena: 8/10, czyli rewelacyjna


Po książę Michelle Falkoff sięgałam z wielką ciekawością, ale także z lekkimi obawami, bo z opisu wydawcy dowiedziałam że pojawi się w niej motyw śmierci. A teraz w listopadzie, w miesiącu w którym odwiedzamy groby, wspominamy i jeszcze mocniej odczuwamy stratę najbliższych osób ten temat może być dla nas szczególnie trudny; tak jest w moim przypadku...

Pojawia się pytanie, czy ta książka wprowadziła mnie w jeszcze bardziej ponury nastrój?
Pozwólcie, że najpierw w kilku słowach przedstawię Wam zarys fabuły tej lektury.
Sam - główny bohater powieści wybrał się do swojego najlepszego przyjaciela, tym bardziej nie mógł się doczekać spotkania, bo dzień wcześniej doszło między nimi do niemiłej wymiany zdań. Na miejscu dowiaduje się, że Hayden nie żyje - popełnił samobójstwo... Jest to dla Sama szok! A po znalezieniu w jego pokoju pendrive'a, a na nim tajemniczej playlisty oraz kartki z napisem: "Dla Sama. Posłuchaj, a zrozumiesz"* - jest to tym bardziej dziwne... Chłopak ma mętlik w głowie. Chce jak najszybciej przesłuchać wszystkie utwory i poznać przyczynę tego ostatecznego, wstrząsającego czynu kolegi. 

Jednak odtwarzając kolejno kawałki, wie już że nie będzie to takie proste jak mu się na początku wydawało. Czeka go wędrówka pośród wspomnień, pełna ich razem spędzonych chwil; ich radości i trosk... Ich wielkiej przyjaźni, rozmów, przywiązania, zrozumienia, wspólnego hobby...

Przyznaję się, że nie miałam wobec tej książki dużych oczekiwań, ale Michelle Falkoff potrafiła pozytywnie mnie zaskoczyć. Historia przez nią stworzona bardzo mnie wciągnęła. Narratorem pierwszoosobowym książki jest Sam, a tutaj jest to bardzo dobrym rozwiązaniem dzięki któremu możemy się z nim zżyć, poznawać na bieżąco wszystkie jego przemyślenia, przeżycia, rozterki, trudne decyzje.
W powieści nie brakuje elementów w zakresu psychologii, choćby sposób godzenia się ze śmiercią bliskich. Książa wywoła u mnie dużo emocji. Podczas czytania pojawiało się trochę zadumy, ale o dziwo nie przygnębiła mnie swoją tematyką tak bardzo jak się tego spodziewałam, a to dlatego że autorka skupiła się w głównej mierze na skierowaniu myśli czytelnika na poszukiwaniu motywu samobójstwa; a dzięki nastrojowej, wspaniałej muzyce i wspominkom Sama sprawia, że przed oczami ukazuje się nam Hayden jako żywy nastolatek, którego poznajemy bliżej z każdą wysłuchaną piosenką. W tej książce oczywiście odczuwalny jest unoszący się w powietrzu smutek, tęsknota i poczucie winy, które dręczy osoby, które znały go najlepiej... Ale to, że przed Samem stoi wielkie wyzwanie (i to jest w tym momencie najważniejsze), które w ostatnich minutach życia wyznaczył mu kumpel sprawia, że chłopak nie popada w rozpacz, letarg, głęboką apatię, czy depresje. Ma cel - zadanie do wykonania, które całkowicie go pochłania. Ma ono pomóc mu znaleźć odpowiedź na szereg pytań oraz pomóc mu przeżyć wewnętrzne katharsis; ale także sprawia że dzięki tym spojrzeniom w przeszłość, Hayden jest cały czas przy nim... To w znacznym stopniu pomaga mu przetrwać ten ciężki, bolesny dla niego okres. 
To co dzieje się teraz wokół Sama, a także nowi ludzie których poznaje - wprowadza w jego "dochodzenie prawdy" jeszcze więcej niewiadomych; okazuje się bowiem, że jego jedyny przyjaciel mógł mieć przed nim pewne sekrety....  

"Playlist for the Dead. Posłuchaj, a zrozumiesz" to poruszająca, melancholijna, wymowna i mądra powieść. Wiele jest w niej tajemnic do odkrycia. Tytuły piosenek, które autorka w niej ukryła to puzzle, które po złożeniu w całość ukazują nam moc prawdziwej przyjaźni oraz przedstawiają nam chłopaków, których ona połączyła. 
Ta książka odkrywa przed nami również silne poczucie straty, bólu, winy, osamotnienia, niezrozumienia, złości; ale tli się w niej także odrobina optymizmu, nadziei oraz  potrzeby wybaczenia i miłości.

Polecam!

* cytat pochodzi z książki "Playlist for the dead. Posłuchaj, a zrozumiesz" Michelle Falkoff, strona 9.
** Książkę można kupić na www.empik.com


Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo 
http://wydawnictwofeeria.pl/pl/

***
Zapraszam do udziału w konkursie >KLIK<

Wyzwanie: 

środa, 25 listopada 2015

Konkurs z książką "Przypadkowe spotkanie"

Wspólnie z Wydawnictwem Replika organizuję konkurs w którym do wygrania jest książka
"Przypadkowe spotkanie" Agnieszki Rusin.



ZASADY UDZIAŁU W KONKURSIE:

1. Należy być obserwatorem mojego bloga I / LUB polubić ŻYĆ NADAL Z PASJĄ na facebooku.

2. Proszę umieścić podlinkowany baner konkursowy na swoim blogu lub  google+ lub na swoim profilu na facebooku.

3. Proszę odpowiedzieć na pytanie konkursowe: 


Kogo chciałabyś/chciałbyś przypadkowo spotkać? 

4. Każdy uczestnik może się zgłosić do konkursu tylko raz!

Można się zgłaszać do konkursu w komentarzu na blogu LUB 

na fanpage'u ŻYĆ NADAL Z PASJĄ (pod "przypiętym" postem)!


5. Koniecznie proszę podać swój adres e-mail jeśli zgłaszacie się na blogu.

6. Konkurs trwa od 26.11.2015 r. do 27.12.2015 r. do godz. 23:59.

7. W konkursie wygrywa jedna osoba. 
Nagrodą jest książka "Przypadkowe spotkanie" Agnieszki Rusin
(opis książki oraz jej fragment można przeczytać >tutaj<
8. Wyniki konkursu pojawią się najpóźniej do 7 dni od momentu zakończenia konkursu.
9. Na dane do wysyłki laureata konkursu będę czekać 3 dni od momentu ogłoszenia wyników na blogu.
10. Fundatorem nagrody jest Wydawnictwo Replika.
11. Przesyłka nagrody możliwa tylko na terenie Polski.
12. Można polubić stronę Wydawnictwo Replika na facebooku

Przykładowy wzór zgłoszenia: 
Zgłaszam się
Obserwuję jako... /lub Lubię na fb jako...
Udostępniam na (link):
Odpowiedź na pytanie konkursowe:
E-mail:

Wszystkim życzę powodzenia!

poniedziałek, 23 listopada 2015

"Cieszę się, że zapytałaś i dałaś mi możliwość publicznej wypowiedzi w temacie powstania „Anioła na ramieniu” w trzy tygodnie" - wywiad z Anną Daszutą

Dzisiaj zapraszam Was na szczerą rozmowę z Anną Daszutą.
Będzie o pasji i to nie tylko do książek.
O powstawaniu powieści i o miłych, ale także bardzo przykrych przejawach wydania debiutu...


Anna Daszuta - zapalona fanka motoryzacji i motocykli, coach i podróżniczka. Od dzieciństwa marzyła o podzieleniu się swoim wewnętrznym światem z innymi. Robiła to na wiele sposobów, będąc zawsze blisko i dla ludzi. W swoim życiu kieruje się mottem Ludwika Hirszfelda: 
"Aby zapalać innych, trzeba samemu płonąć". 
"Anioł na ramieniu" to jej powieściowy debiut. Poza pisaniem jej największą miłością jest córka Liliana.*




MOJA RECENZJA KSIĄŻKI "ANIOŁ NA RAMIENIU" >KLIK<


OFICJALNY PROFIL ANNY DASZUTY NA FACEBOOKU >KLIK<
BLOG AUTORKI  >KLIK<
FANPAGE BLOGA AUTORKI >KLIK< 



Nikhola: Książki, podróże, motoryzacja, fotografia… I jeszcze prowadzisz bloga.
Zdecydowanie żyjesz z pasją! 
Jaka jest Twoja definicja słowa - PASJA? Czy potrafisz sobie wyobrazić życie bez niej? 

Anna Daszuta: Pasja! Od tego wszystko się zaczęło, od napisania artykułu pt.:
„Pasja – o co w tym wszystkim chodzi i jak ją znaleźć?”
Czym jest pasja? Kto powiedział, że jest nam potrzebna, żeby żyć pełniej, lepiej, radośniej?
Dlaczego tak dużo o niej myślimy, jak jej nie mamy, nie czujemy? Patrzymy na siebie, na otaczających nas ludzi. Na ludzi, którzy dzięki pasji podejmują się tego, co nam wydaje się niemożliwym. (…)
Z pasją wkładam kask i wsiadam na motocykl, z pasją planuję podróż do innego kraju, z pasją poznaję nowych ludzi, z pasją cieszę się z istnienia mojej córki, z pasją głaskam ją po włosach i przyjmuję wyznania miłości, z pasją czytam, rozwijam się, z pasją patrzę na słońce, z pasją popijam zaparzoną o poranku kawę, z pasją pomagam innym odkryć to, co sama zrozumiałam. Czy pasja to radość? Czy raczej pasja daje radość? Chcemy żyć z pasją? Czy żyć pasją… życia? (…)

Cały artykuł znajdziecie:
http://annadaszuta.pl/2013/07/24/pasja/

Odpowiadając na Twoje pytanie jeszcze raz sięgnęłam do swojego artykułu sprzed dwóch lat. I śmiało mogę powiedzieć, że PASJA jest dla mnie ściśle związana ze świadomym życiem. Z umiejętnością jego przeżywania i cieszenia się nie tylko ogromnymi sukcesami, ale również tymi drobnymi sytuacjami i rzeczami, które nas otaczają. Jeśli już raz wstąpi się na taką drogę samoświadomości, to człowiek nie wyobraża sobie jak mogłoby być inaczej.
Oczywiście w mojej definicji PASJI są wszystkie rzeczy, które robię z radością, a że pisanie jest czymś, co kocham, to na to zawsze znajdę czas. Zresztą po tym, ile czasu poświęcam danej pasji czy osobie widzę na ile to kocham i na ile jest to prawdziwa miłość, prawdziwa pasja J Ostatnio nawet zadaję sobie pytanie czy, aby nie jestem uzależniona od pisania wierszy, bloga, cytatów, metafor, książki czy opowiadań. Wciągnęłam w to nawet swoją córkę. Ona najwięcej zabiega o mój czas i uwagę, więc wczoraj napisałyśmy nasz pierwszy wspólny wiersz „Kropla radości”. Udało mi się połączyć ze sobą dwie rzeczy, które kocham najbardziej J

N: Kochasz podróże. Zwiedzasz Polskę, czy też inne zakątki świata?

A.D.: Muszę przyznać, że jestem z tej grupy ludzi, która woli podróże po świecie. Tam, gdzie wszystko jest inne począwszy od roślin i zapachu powietrza, aż po język i sposób życia ludzi. A do tego kocham słońce i morze. Słońca w Polsce jest zdecydowanie za mało, więc szukam go poza granicami Polski J Nie oznacza to jednak, że Polska mi się nie podoba. Bardzo podoba mi się, że mamy tu wszystko i jeziora i góry, lasy, morze. Jest co zwiedzać i się nie zanudzić.

N: Czy jest taka eskapada, która zapadła Ci najbardziej w sercu lub przeciwnie taka, o której wolałabyś zapomnieć?

A.D.: Jest wiele pięknych miejsc, w których miałam okazję być. Najbliższe mojemu sercu są Włochy i jeszcze raz Włochy, Turcja, Hiszpania, Izrael, no i przepiękna Tajlandia ze swoimi wysepkami i kolorami wody i piasku jak z pocztówek. Wiele z podróży zawdzięczam swojej siostrze – prawdziwej podróżniczce, która nie pamiętam od kiedy już nie mieszka na stałe w Polsce, tylko jeździ, osadza się w danym kraju na jakiś czas, a potem jedzie dalej. Dzięki jej zaproszeniom mogę „podpatrywać” obce kraje od podszewki, bo jak się domyślacie nie są to zagraniczne, zorganizowane wycieczki tylko towarzyszenie siostrze w życiu na obczyźnie.


N: Twoja wycieczka marzeń to… (gdyby koszty nie grały roli, bo na przykład wygrałabyś dużą sumkę w lotto)?

A.D.: Zdecydowanie podróż dookoła świata, trwająca około roku czasu. Wtedy pewnie zaczęłabym prowadzić blog podróżniczy i pisać o tym, co widzę i gdzie jestem J Jest tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć, ale nie tylko, żeby je mówiąc potocznie „zaliczyć”, ale w nich pomieszkać, pożyć, poznać nowych ludzi, języki itp.

N: Czy jest takie miejsce, do którego chciałabyś wrócić, a może często wracasz? 

A.D.: Jest takie miejsce mimo, że o dziwo nie ma tam za wiele słońca. To Londyn. Mieszkałam tam ponad dwa lata i wiem, że jeśli chodzi o miasta, to jest to moje miasto. Miasto dla mnie. Nie Paryż, nie Barcelona, tylko Londyn. Zapewne niemałą rolę odgrywa tu swoboda kulturowa panująca w tym mieście oraz ten piękny, angielski akcent, którego mogę słuchać od rana do nocy.

N: Kiedy narodziła się u Ciebie chęć napisania książki? Czy w jednej chwili spontanicznie chwyciłaś za długopis, usiadłaś przed klawiaturą komputera; a może wróciłaś do tego pomysłu dopiero po dość długim czasie?

A.D.: Przyszedł taki czas w moim życiu, że chciałam się podzielić swoją wiedzą i doświadczeniami w obszarze rozwoju osobistego. Było to mniej więcej w połowie 2013 roku. Rozpoczęłam artykułem o pasji, o którym piszę w odpowiedzi na pierwsze pytanie. Z zamiarem pisania artykułów o życiu i pasji założyłam bloga i FanPage o nazwie Pasjonaty. Jak się okazało w ciągu następnego pół roku napisałam tylko kilka artykułów, za to masowo zaczęłam pisać opowiadania, wiersze, liryki. Większość z nich nawiązywała do miłości nasyconej erotyką. Otoczenie było równie zaskoczone jak ja. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że pisałam już jako dziewczynka i nastolatka. Przyznaję, że kompletnie tego nie pamiętam. W tym czasie kiedy proces wydawniczy „Anioła na ramieniu” dobiegał końca, moja mama z siostrą przypadkowo natrafiły na mój zeszyt z wierszami, z refleksjami, spostrzeżeniami i cytatami. Leżał w kartonie w piwnicy.
Całkiem niedawno doszłam też do wniosku, że moja przygoda z pisaniem zaczęła się od czytania. Książki towarzyszą mi w życiu od najmłodszych lat. Mogłam nie spać całymi nocami z latarką pod kołdrą i czytać do białego rana. I zawsze zadawałam sobie pytania, jak Ci pisarze to robią? Jak oni piszą? Skąd to się u nich bierze? Teraz już wiem, że nie ma jednej odpowiedzi. Niektórzy tak jak ja, po napisaniu tekstu budzą się jakby ze snu. Niczego nie planują, czerpią z tego co jest tu i teraz, siadają i piszą,..

N: W podziękowaniach, które umieściłaś w swojej książce wspominasz, że „Anioł na ramieniu” powstał w trzy tygodnie. To jest naprawdę błyskawiczne tempo.
Czy przed przystąpieniem do pisania miałaś już stricte określoną fabułę / plan; czy bohaterowie, ich losy, zwroty akcji powstały dopiero z chwilą tworzenia powieści?


A.D.: Sam „Anioł na ramieniu” jako fizycznie uporządkowana fabuła z niezbędnymi opisami powstał w trzy tygodnie, ale historia w postaci opowiadań o Adelinie, różnych scen, wątków, dialogów była pisana od momentu porzucenia pomysłu o pisaniu artykułów rozwojowych. Tak jak pisałam wyżej, blog Pasjonaty przerodził się w brudnopis Anioła  J Nie miałam stricte określonej fabuły, miałam kilka wersji zakończeń książki, pomontowane wątki, charakterystykę postaci. Niektóre wątki powstały w mojej głowie na długo przed tym zanim przelałam je na papier, a niektóre tak jak pojawienie się w powieści Jana - brata bliźniaka powstały w trakcie pisania.

Cieszę się, że zapytałaś i dałaś mi możliwość publicznej wypowiedzi w temacie powstania „Anioła na ramieniu” w trzy tygodnie. A do tego nie atakując mnie za to, jak to zrobiło wiele osób. Można powiedzieć, że tym tekstem o napisaniu książki w takim tempie, sama strzeliłam sobie gola do bramki. Ile ja już się nawysłuchiwałam opinii na temat marnej jakości mojej twórczości, czego absolutnym potwierdzeniem jest czas, w jakim powstała książka. Że nic nie da się zrobić w trzy tygodnie. I nie pomaga wcale rozwinięcie tematu o wątek, że Adelina narodziła się dużo wcześniej, bo już w lipcu 2013 r., a te trzy tygodnie na podopisywanie brakujących scen to wcale nie jest taki krótki czas. Losy Adeliny można nawet sprawdzić, bo blog ma wpisy z dokładną datą ich opublikowania J Dodam jeszcze, że nad poskładaniem wszystkiego w całość siedziałam od rana do nocy. Dla samotnej matki, która wychowuje dziecko i ma „dla siebie” niewiele czasu, takie trzy tygodnie to jak ogromny worek z darmowymi minutami. Lilka, która przez ten czas była u dziadków ma już 6 lat, ale wtedy miała niecałe 4 i wymagała jeszcze więcej uwagi. 
To jest jedyna rzecz, którą usunęłabym z książki, informacja o tych nieszczęsnych trzech tygodniach. Pocieszam się jedynie faktem, że znając ludzi, jakbym napisała, że powieść powstawała w trzy lata, to zostałabym skrytykowana za to, że inni takie powieści piszą w trzy tygodnie. I ilość spędzonego nad książką czasu absolutnie mi nie pomoże. Ufff… Przepraszam, za ten wywód, ale strasznie mi ten temat ciąży, bo jest dla mnie takim symbolem braku życzliwości, zawiści i zazdrości ludzkiej. Zamiast cieszyć się, że ktoś realizuje marzenia, że może dzięki temu zatrzymuje postęp swojej choroby, zamiast podpatrywać, jak inni przełamują swoje ograniczenia czy strach, ludzie jątrzą, knują, obgadują i intrygują za plecami. Zapominają o tym, że mnie w mniejszym stopniu będą niszczyły od środka ich negatywne emocje. Ich samych zniszczą najbardziej.

N: Proszę nam zdradzić swój przepis na napisanie dobrej powieści.

A.D.: Nie mam takiego przepisu. Jest wiele porad, artykułów i blogów, które można przeczytać w temacie pisania powieści i książek. Ja być może trochę naiwnie trzymam się kilku swoich przekonań. I tak to, co stworzysz będzie się jednym podobać, a innym nie. Pisz dopóki sprawia Ci to ogromną radość i póki samej Tobie się to podoba. Bądź surowym recenzentem dla siebie, ale nie zrób z pisania wymagającego, biznesowego przedsięwzięcia, bo wtedy nie dość, że się napracujesz jak wół, to i tak będą tacy, którzy podkreślą beznadziejność Twoich tekstów. I wtedy nawet Ty nie będziesz zadowolona z siebie, nie mówiąc już o byciu szczęśliwą. Ja nie traktuję pisania jako swojego „zawodu”, ja odnajduję pasję w samym procesie tworzenia.

N: Co w trakcie pisania było dla Ciebie najłatwiejsze, a co najtrudniejsze?

A.D.: Nie przepadam ani za czytaniem, ani za opisywaniem miejsc i przyrody, wolę pisać dialogi bohaterów, opisywać sytuacje, emocje, przemyślenia. Co innego wiersz o szumiących liściach, wschodzie słońca, a co innego opis wyglądu budynku czy ulicy przy dłuższych formach, takich jak książka. To na to głównie poświęciłam te „trzy tygodnie” ;) 

N: Czy pojawiał się brak weny twórczej (jeśli tak, to jak „walczyłaś” z jej kaprysami)?

A.D.: Brak weny jako taki się nie pojawiał. Czy brakiem weny można nazwać trudność w podjęciu decyzji, w którą stronę dalej puścić wątek? Albo na ile mocno podkreślić jakieś cechy, czy długo czy zwięźle opisać jakieś wydarzenie? Tego typu dylematy mam często J 

N: Czy miałaś wpływ na wybór okładki do książki?

A.D.: Och! Przez okładkę wydanie książki opóźniło się pół roku, bo propozycje wydawnictwa nie były takie, jak sobie wymarzyłam. Przesiedziałam wiele nocy na stronach banków ze zdjęciami i w końcu znalazłam to, co chciałam  J Aż się boję pomyśleć, co będzie przy drugiej części.

N: Czy po wydaniu książki Twoje życie się zmieniło? Jakie są plusy i minusy bycia autorką?

A.D.: Zmieniło się bardzo. Gdybyś to pytanie zadała mi dwa miesiące temu, powiedziałabym, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Że mogę być żywym dowodem i inspiracją dla innych jak realizować marzenia. Że mogę wspierać tych, którzy też tego pragną i dzielić się swoją wiedzą. Byłam dumna z siebie, poznawałam wiele wspaniałych pisarek, w końcu mogłam porozmawiać z kimś, kto myśli podobnie jak ja, kto żyje pisaniem. Obawiałam się trochę reakcji społeczeństwa i znajomych na to, że w książce jest kilka mocnych i pikantnych sformułowań i scen. Ale doświadczyłam tego, czego się kompletnie nie spodziewałam.
Na własne życzenie wdepnęłam w świat zazdrości i zawiści. I gdybym to ja jeszcze miała absolutne parcie na sławę. Gdybym rozpychała się łokciami taranując innych po drodze, to rozumiem. Ale nie… Ludzie ściskali moją dłoń gratulując sukcesu, a za plecami robili wszystko, żeby mnie ośmieszyć, obgadać. Niektórzy, w tym niestety nawet moi bliscy znajomi, którym dziękowałam na końcu książki, wyjawili na forum moje sekrety i stałam się obiektem plotek. Myślę, że część też za bardzo przyłożyła mi „łatkę” Adeliny i pogubiła się w odróżnieniu faktów od fikcji. Był i jest to jeden z najtrudniejszych okresów w moim całym życiu. Powyższa wypowiedź to tylko szczyt góry lodowej, ale nie dojrzałam jeszcze do tego, żeby podzielić się publicznie tym kawałkiem. Tym bardziej, że trwa śledztwo w sprawie włamania do mojego komputera i dostępu do wszystkich moich danych, maili, FB itp. Naprawdę działy się rzeczy, które przekroczyły moje najśmielsze scenariusze drugiej części Anioła.

N: Dość często wielu polskich autorów, którzy decydują się napisać powieść erotyczną (a także taką poruszającą kontrowersyjne i trudne tematy) wydają pierwszą książkę pod pseudonimem. Pewnie wiąże się to z wieloma obawami. Czy też rozważałaś taką możliwość?
 
A.D.: Bardzo krótko rozważałam taką możliwość. Ale to raczej wynikało z braku wiedzy, szybko toczących się po sobie zdarzeń i fascynacji samym faktem tego, że będę trzymać swoją książkę w dłoni. Nie miałam mentora w tym temacie. Napisanie przeze mnie książki było zaskoczeniem dla mojego otoczenia i dla mnie samej trochę też. Poszłam „na żywioł”. Gdybym mogła cofnąć czas dużo uważniej przypatrzyłabym się tematowi, ale chyba nie ze względu na treści erotyczne, tylko na większą popularność autorów o obcym brzmieniu nazwiska ;) Treści erotycznych się nie wstydzę. Można zajrzeć na mojego FanPage Seksowne Inspiracje, tam momentami, aż kipi od namiętności. Natomiast prawda jest taka, że jak zrobiłam rozeznanie w tego typu blogach, to nie znalazłam żadnego, w którym autor ujawnia swoje nazwisko. Ciekawe dlaczego?

N. Czy piszesz teraz kolejną powieść? Jeśli tak, to proszę nam zdradzić o czym ona będzie. ;) 

A.D.: Tak piszę drugą część „Anioła na ramieniu” i mam tytuł, który z anielskością nie będzie miał nic wspólnego J Druga część będzie bardziej kryminalna i postaram się (choć to najtrudniejsze zadanie), żeby nie miała tak wartkich zwrotów akcji jak w pierwszej części. Albo jeśli już, to żeby czytelnik nie gubił się w czasoprzestrzeni. Zakończenie już mam  J Ale zastanawiam się czy prędzej nie wydam tomiku poezji albo książki dla dzieci J

N: Jak wygląda miejsce, w którym najlepiej Ci się pisze?

A.D.: Miałam już pytanie o muzykę, jakiej słucham podczas pisania i w połączeniu z Twoim pytaniem uświadomiłam sobie, że ja w zasadzie mogę pisać wszędzie i nie potrzebuję szczególnej atmosfery do tego! Najważniejsze dla mnie jest, żeby mi nikt nie przeszkadzał. Najlepiej, żebym podczas pisania była sama w domu. Zawsze jest tak, że jak położę palce na klawiaturze, nawet tak jak teraz, żeby udzielić wywiadu dla czytelników Twojego bloga, to moja córcia ma 1000 pytań do. „Mamo, a dlaczego?” „A po co ja jestem stworzona?” „A jeśli mnie by nie było, to czy świat by nie istniał?” I się zaczyna.
Dlatego piszę, jak pójdzie spać. Zima jest do tego najgorsza, bo mimo, że wieczory i noce są dłuższe, w ciągu dnia jest mniej słońca i moje baterie nie są naładowane i ja też szybko odpadam.
Z reguły piszę z laptopem na kolanach, na brązowej kanapie i z prawie wyciszonym w tle telewizorem. Stacja muzyczna albo TVN Turbo. A dlaczego tak? Bo obrazy są dla mnie większą inspiracją niż słowa. W TV przeplatają się obrazy i pobudzają moją wenę.


N: Jaka jest Twoja ulubiona powieść? 

A.D.: Nie mam jednej ulubionej, wyjątkowej powieści, którą w kółko czytam. Mam kilka ulubionych autorów takich jak Zafon, Murakami czy Musso. Czytam bardzo dużo polskich autorów, również tych mało znanych i debiutantów, a powieścią, która ostatnio wywarła na mnie ogromne wrażenie i podziw dla talentu, jest powieść Grażyny Plebanek „Nielegalne związki”. No i nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o książce z kręgu rozwojowych „Żyj z pasją. Odkryj swoje przeznaczenie” Chrisa i Janet Attwoodów.


N: Jaki jest Twój największy życiowy sukces?

A.D.: Mój mega sukces? To, że odnalazłam się w roli matki. Jako młoda kobieta, zaślepiona chęcią zrobienia kariery, przerażona ogromem obowiązków, nie widziałam się jako matka i nie byłam chętna do powiększania rodziny. Nie wiem czemu tak się działo, przecież dzieci kocham i myślę, że one też do mnie lgną. Szczególnie jak im czytam i wymyślam na żywo teatrzyki kukiełkowe czy bajki, korzystając ze swojego talentu. Los sprawił, że niespodziewanie na świat przyszła Liliana. Miłość do niej każdego roku jest coraz większa, a ja dojrzewam przy niej jako kobieta. Żałuję, że nie mam więcej dzieci. Lila ma już od dawna imię dla mojej drugiej córki „Róża”, bo twierdzi, że dopiero wtedy miałybyśmy w domu piękny ogród J


Ostatnio udzielając wielu wywiadów zaczęłam się zastanawiać czy nie popadam w pułapkę narcyzmu, jaką zastawia na nas bycie publiczną, „znaną” osobą. Więc na tym sukcesie poprzestańmy ;)

N: Czy istnieją jakieś cechy, które łączą Ciebie z Adeliną Gelans - główną bohaterką "Anioła na ramieniu"? Jedną z nich chyba jest zamiłowanie do motoryzacji ;)?

A.D.: Tak motoryzacja to jedna z nich. Ale chyba ważniejsza to miłość do córki. Ja i Adelina jesteśmy też podobne pod kątem dużej wrażliwości na świat, podążania za swoimi marzeniami, dążenia do poznania prawdy, miłości do słowa pisanego. Poza tym, tak jak pewnie większość z nas, doświadczyłam też konsekwencji swojej naiwności oraz walki serca z rozumem.

N: Aniu, czego mogą  Ci  życzyć czytelnicy bloga „Żyć nadal z pasją”?

Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia, bo tylko wtedy będę mogła być z Lilianką i żyć z pasją. A co do bardziej duchowych kwestii napisałam o tym wczoraj dwa zdania na blogu: „Nie chcę wyleczyć się z ufności. Ona jest integralną częścią mnie. Chcę tylko nauczyć się rozpoznawać ludzi, którzy nakładają maski.”
Tego na ten moment potrzebuję najbardziej.

Dziękuję Ci jeszcze raz za ciekawą i szczerą recenzję oraz możliwość współpracy J

N: Ja również bardzo dziękuję za możliwość współpracy i za miłą rozmowę oraz życzę, aby wszystkie Twoje życzenia się spełniły i aby ta napięta, stresująca sytuacja o której wspomniałaś się uspokoiła... Wszystkiego dobrego!


***
Ps. Zaglądajcie na bloga, bo wkrótce pojawi się konkurs z książką "Anioł na ramieniu" :)


* informacja zaczerpnięta z okładki książki "Anioł na ramieniu" - Anna Daszuta
** zdjęcia do wywiadu dostarczyła Anna Daszuta 

niedziela, 22 listopada 2015

Sweets Book Tag / Liebster Blog Award po raz 7 / Garść informacji

Dzisiaj odpowiadam na dwie zaległe nominacje do blogowych zabaw.
Na kolejne udzielę odpowiedzi niebawem. :)

I Sweets Book Tag

Dziękuję bardzo za nominację Hebino z bloga Nieco Ironicznie

1. Donut - książka w której czegoś Ci brakowało
"W górę rzeki" Barbara Kosmowska
- zakończenie książki bez odpowiedzi na kluczowe, ważne, nurtujące  pytanie. 
2. Pudding - książka z rozlazłym bohaterem
"Sztorm na Glenanach" Jean-Luc Bannalec (wkrótce napiszę parę słów o tej książce)
Bohater to komisarz Georges Dupin, który bez kilku kaw nie potrafi "normalnie" funkcjonować.
3. Lody - książka która zmroziła Ci krew w żyłach
"Zapisane w kościach" Simona Becketta 
4. Czekolada - książka, którą możesz czytać w kółko i nigdy Ci się nie znudzi
"Dziennik Bridget Jones" Helen Fielding 
5. Ciastko - książka, która złamała Ci serce
"Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes; oj dużo się przy niej napłakałam 
6. Cukierek - ulubiona książka, tudzież książka z dzieciństwa
Mam kilka takich, ale jak mam wybrać jedną to: "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery
7. Tort - najcudowniejsza książka, która zawsze wprawia Cię w dobry nastrój i której niczego nie brakuje.
"Razem będzie lepiej" Jojo Moyes

II Liebster Blog Award



Za nominację dziękuję bardzo Małgorzacie P. z bloga Książki mój mały świat

1. Co było impulsem do założenia bloga i dzielenia się opiniami w Internecie?
To była spontaniczna decyzja. Wcześniej przez kilka lat czytałam blogi o podobnej tematyce więc pomyślałam, że może warto byłoby też spróbować i tak powstał blog "Żyć nadal z pasją". :)
2. Czy myślisz czasem o napisaniu własnej książki? Jeśli tak, to jaki to byłby gatunek literacki?
Tak. Zarówno thriller i powieść psychologiczna w jednym :)
3. Czy pamiętasz jeszcze książkę, która sprawiła, że polubiłaś czytanie?
Nie pamiętam dokładnie, ale na pewno wpłynęły na to 3 książki z dzieciństwa: "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren , "Ten obcy" Irena Jurgielewiczowa , "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery
4. Jakie są Twoje pasje poza czytaniem?
Uwielbiam oglądać filmy i przedstawienia teatralne (niestety bardzo rzadko to robię) oraz zajęcia fitness - Zumba (ostatnio tę pasję bardzo zaniedbałam :( )
5. Czy zdarzały Ci się chwile zwątpienia, w których miałaś ochotę zaprzestać prowadzenia bloga?
Tak i to nawet kilka razy...
6. Jaki jest Twój ulubiony deser?
Ciasta : sernik i szarlotka (ale niestety nie potrafię ich upiec ;))
7. Jak widzisz siebie za powiedzmy pięć lat? Co chciałabyś wówczas osiągnąć?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo wszystko zmienia się z minuty na minutę, a czasem los może boleśnie pokrzyżować nasze plany... 
Kiedyś planowałam, teraz już tego nie robię...
8. Wolisz odpoczywać nad morzem, czy w górach?
Zdecydowanie nad morzem.
9. Jaki jest Twój ulubiony kosmetyk, bez którego nie możesz się obejść?
Kilka jest tych kosmetyków, ale jak ma być jeden to wybieram błyszczyk do ust.
10. Cofnij się x lat wstecz, do beztroskich lat dzieciństwa. Jaka była Twoja ulubiona bajka?
"Gumisie", "Smerfy", "Muminki"
11. Jakie trzy utwory muzyczne chciałabyś mi polecić?
Obecnie moje ulubione:
- "Come" Jain;
- "Use somebody" Kings of Leon;
- "El Perdón" Nicky Jam & Enrique Iglesias.

  Jeszcze raz dziewczyny bardzo Dziękuję Wam za nominacje! :*
Ja dzisiaj nikogo nie nominuję.

***
INFORMACJA!!!
W tym miesiącu mało recenzji się u mnie pojawiło - niestety brak czasu, a także niemoc twórcza i pogoda
 na to wpływa... Przepraszam...
Postaram się, aby wkrótce się to poprawiło bo kilka ciekawych - przeczytanych książek mam Wam do polecenia.
Od dzisiaj mam nowy nick na blogu: NIKHOLA (zlepek liter z mojego imienia i nazwiska).
***

czwartek, 19 listopada 2015

"Po bandzie..." - czas na wyniki konkursu

Dziękuję Wam bardzo za liczny udział w konkursie z książką
"Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller" - Jolanta Rawska, Jakub Winiarski.


Do zabawy można było się zgłaszać zarówno na blogu jak i na fanpage'u.
Prawidłowa odpowiedź na pytanie konkursowe brzmi: 3 pytania. 

A teraz czas na najważniejszą wiadomość dnia...

Tadam! 

Nagroda leci do...

Aleja Czytelnika


Serdecznie gratuluję!
Za chwilę wyślę do Ciebie maila z prośbą o przesłanie danych do wysyłki.

***

A wkrótce startujemy z nowym konkursem! :)

poniedziałek, 16 listopada 2015

W sidłach pożądania ("Anioł na ramieniu" Anna Daszuta)


"Anioł na ramieniu"
Autor: Anna Daszuta
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2015 r.
Liczba stron: 272
Moja ocena: 7/10, czyli bardzo dobra 

Anna Daszuta - zapalona fanka motoryzacji i motocykli, coach i podróżniczka. Od dzieciństwa marzyła o podzieleniu się swoim wewnętrznym światem z innymi. Robiła to na wiele sposobów, będąc zawsze blisko i dla ludzi. W swoim życiu kieruje się mottem Ludwika Hirszfelda: "Aby zapalać innych, trzeba samemu płonąć". 
"Anioł na ramieniu" to jej powieściowy debiut. Poza pisaniem jej największą miłością jest córka Liliana.*

Zapoznawszy się z opisem wydawcy spodziewałam się po książce "Anioł na ramieniu" Anny Daszuty typowego erotyku w których to sceny łóżkowe będą pojawiały się na pierwszym planie - jednak okazało się, że nie do końca jest to stricte ten gatunek. Czy jestem rozczarowana? Oczywiście, że nie! Bardzo lubię jeśli w powieściach, które czytam pojawia się jakaś głębia; gdzie poruszane są trudne, a nawet kontrowersyjne tematy i gdzie to postać literacka jest rzucana na głęboką wodę.
A zdecydowanie w debiucie autorki możemy to odnaleźć i to w dużej ilości. Za to ode mnie duży plus!

Atrakcyjna Adelina Gelans główna bohaterka książki pracuje w wydawnictwie książkowym. Jest to jej praca marzeń. Gorzej mają się u niej sprawy sercowe. Samotnie wychowuje małą córkę. Już raz zawiodła się na mężczyźnie, któremu zaufała dlatego teraz nie zwraca większej uwagi na komplementy i odważne spojrzenia płci przeciwnej. Za namową przyjaciółki jednak decyduje się założyć konto na portalu randkowym choć podchodzi do tego dość sceptycznie...
Los sprawia, że poznaje Jana... Uwodzicielski, czarujący, tajemniczy, trochę wyniosły i zarozumiały, a przede wszystkim niesamowicie przystojny facet który sprawia, że w jej ciele krew zaczyna szybciej płynąć. W pewnym momencie zauważa, że chyba nie powinna się aż tak bardzo angażować w ten związek, ale jest już za późno, bo nie potrafi przestać myśleć o Janie...
Co wyniknie z tej znajomości? Czy los szykuje dla niej kolejne niespodzianki?
Czy lepiej słuchać się serca, czy może rozumu?

Anna Daszuta w swojej książce serwuje czytelnikom dużą dawkę akcji, której tempo nie zwalnia ani na moment. Nie zabraknie w niej emocji i wielu zaskoczeń.
Zauroczenie, rozkosz i pożądanie w których zatraci się Adelina jest tak silne, że wprowadzi w jej życie prawdziwy zamęt. Nawet jej głos rozsądku (którego możemy posłuchać) nie jest w stanie odwieść jej od brnięcia dalej z jednej strony w pełen pasji, fascynacji i seksu związek; ale z drugiej strony w relację z wielką niewiadomą i z licznymi niedomówieniami...
Pani Gelans początkowo to nie przeszkadza, a takie sprzeczności, jej dylematy i sekrety którymi owiany jest jej kochanek nadają tylko tej znajomości pikanterii i są jeszcze bardziej pociągające...
W tym przypadku potwierdza się tylko powiedzenie, że "miłość jest ślepa".
Autorka przedstawia nam obraz kobiety po przejściach, silnej, niezależnej, inteligentnej, matki, która jakby mogło się wydawać powinna kierować się już teraz tylko zdrowym rozsądkiem, a po spotkaniu z mężczyzną według niej idealnym staje się bardzo naiwna. Bezgranicznie mu ufa, oddając mu swoje serce - nie chce widzieć jego wad; ani komplikacji, które czają się na horyzoncie...
To jej postępowanie może wielu zirytować, ale ja jej nie oceniam i przyznaję, że rozumiem to jej "miłosne zaślepienie".
Adelina jest piękną kobietą, której uroda może zarówno przynieść wiele korzyści, ale też przyciągać niebezpieczeństwo, którego będziemy świadkami.
Mocnym, dobrym akcentem tej lektury jest to, że Anna Daszuta potrafiła zgrabnie wpleść do tekstu ciekawie skonstruowaną intrygę, a także ukazać nam zupełnie inny - mroczny, brudny, okrutny świat w którym ludzie są boleśnie wykorzystywani...

Podoba mi się, że w tej powieści pojawią się metaforyczne uosobienia, symbole i znaki, które także w naszej codziennej rzeczywistości często mogą pomóc nam podążać w życiu właściwą ścieżką; ale to tylko od nas zależy czy je zauważymy i czy ich posłuchamy, bo przecież najwięcej zależy od naszych własnych wyborów.

Książkę czyta się bardzo szybko. Powieść podzielona jest na rozdziały, ale pojawiają w nich czasem za częste i niespójne przechodzenia z jednej sceny w drugą. To niekiedy powoduje malutki chaos.

"Anioł na ramieniu" wprowadził mnie w osłupienie, ale oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.
Sięgając po tę książkę oczekiwałam zupełnie innej treści i szczerze powiedziawszy obawiałam się, że będzie tak jak prawie z każdym przeczytanym przeze mnie erotykiem, czyli po odłożeniu na półkę szybko o nim zapomnę...
Debiut Anny Daszuty zmusił mnie do wielu przemyśleń więc jestem pewna, że w mojej pamięci zagości na dłużej.

Ta odważna powieść otwiera nam oczy na zagrożenia jakie mogą czyhać na kobiety w dzisiejszych czasach...
Książkę polecam!

* informacja zaczerpnięta z okładki książki "Anioł na ramieniu" - Anna Daszuta

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Autorce

czwartek, 5 listopada 2015

Zakazane uczucie ("Czy wspominałam, że Cię kocham?" Estelle Maskame)

"Czy wspominałam, że Cię kocham"
Autor: Estelle Maskame
Seria wydawnicza: Dimily / Tom I
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: 21 października 2015
Liczba stron: 408
Moja ocena: 7/10, czyli bardzo dobra

Estelle Maskame - zaczęła zamieszczać kolejne rozdziały swojej książki na platformie Wattpad, gdy miała 17 lat. Od razu zyskała rzesze wiernych czytelniczek i została nazwana "głosem pokolenia".
Oficjalna premiera pierwszego tomu stała się wydarzeniem, a kolejnych części książki z niecierpliwością oczekują fani z całego świata. *

Wyobraźcie sobie że jest lato, wakacje, beztroska... i możliwość spędzenia tego czasu w Kalifornii. To byłaby zapewne wspaniała perspektywa dla wielu z Was. Eden Munro główna bohaterka powieści jednak ma mieszane uczucia. Marzy o tym, aby zwiedzić ten region, opalać się na cudownych plażach Venice Beach; ale z drugiej strony obawia się spotkania ze swoim ojcem, który opuściwszy ją i jej matkę nie odzywał się do nich aż przez trzy lata. Założył nową rodzinę u których dziewczyna ma mieszkać przez osiem tygodni.

Eden tak jak się spodziewała to miejsce zapiera dech w piersiach. Pomimo tego że większość członków nowej rodziny ojca jest bardzo miła - bardzo trudno jej zaakceptować fakt, że to oni zabrali jej tatę dlatego niezbyt dobrze czuje się w ich towarzystwie.
Jedna z osób z którą przyjdzie jej mieszkać pod jednym dachem nie od razu obdarza ją sympatią, a wręcz odpycha od siebie. To jego buntownicze, nieuprzejme zachowanie nie dotyka tylko jej. Tyler to jej przyrodni brat, który nie słucha się nikogo. Nie dla niego zakazy i nakazy. Ma gdzieś rady rodziców... Zawsze robi to co chce.

Nastolatkowie są w podobnym wieku. Dość często zaczynają się spotykać na imprezach i od teraz mają wspólnych przyjaciół, a to sprawia że chcąc - nie chcąc zaczynają spędzać ze sobą dużo czasu.
Eden zauważa, że Tyler niekiedy potrafi pokazać swoje drugie, łagodne oblicze.
To zaczyna ją w nim fascynować, chce go lepiej poznać, a także mu pomóc...

Książki o losach młodzieży raczej rzadko trafiają w moje ręce - może dlatego że już od dawna nie mam "nastu" lat. Czasami jednak lubię przeczytać taką powieść, by przypomnieć sobie jak to było być nastolatką, a wiadomo że ten okres rządzi się swoimi własnymi prawami.
Książka "Czy wspominałam, że Cię kocham?" Estelle Maskame bardzo mi się spodobała, bo w świecie młodych bohaterów opisanym przez autorkę jest miejsce nie tylko na zabawę i rozrywkę, a zdecydowanie ich nadmiar mógłby być dla czytelników nudny. Przyznaję, że ja właśnie tego przesytu przedstawiającego typowe balangowe życie nastolatków oraz przesłodzonych miłostek zawsze najbardziej się obawiam sięgając po książki z gatunku New Adult.
Na szczęście autorka nie popełniła tego błędu i wplata do treści prawdziwe problemy młodych ludzi, które często nie są dostrzegane lub spychane na dalszy plan i najczęściej tłumaczone buntem młodzieńczym. A przyczyn często należałoby szukać zupełnie gdzie indziej... Tutaj widzimy niektóre z nich, do których należą między innymi: uzależnienia, rozwody, oraz złe a czasem nawet toksyczne relacje z rodzicami...

Jednak najwięcej  emocji  w tej powieści wywołuje rodzące się uczucie zakazanej miłości i to u osób o dwóch zupełnie skrajnych charakterach. Z jednej strony: spokój, opanowanie, rozwaga; a z drugiej: impulsywność, krnąbrność, zuchwałość. W tym przypadku potwierdza się powiedzenie: "że przeciwieństwa się przyciągają". Między dwójką zakochanych widoczne jest nieustanne odpychanie i przyciąganie oraz gonitwa tysiąca myśli na minutę. Nie brakuje rozterek i moralnych dylematów.

Duża lekkość pióra Estelle Maskame sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie. A charakterystyczni bohaterowie i ich: zagmatwane perypetie, przyjaźnie, miłości, konflikty; a także zaskakujące zakończenie, sprawiają że już chciałabym czytać kolejną część z serii Dimily. :)

Powieść "Czy wspominałam, że Cię kocham?" gorąco Wam polecam!

* informacja zaczerpnięta z okładki książki "Czy wspominałam, że Cię kocham?" Estelle Maskame

*** Książkę można kupić na www.empik.com


Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
http://wydawnictwofeeria.pl/pl/

***
Zapraszam do udziału w konkursie >KLIK<

wtorek, 3 listopada 2015

"Pamiętnik Christophera. Tajemnica Foxworth Hall" Virginia C. Andrews - premierowo


"Pamiętnik Christophera. Tajemnica Foxworth Hall"
Tom I (kontynuacja cyklu o rodzinie Dollangangerów - "Kwiaty na poddaszu")
Autor: Virginia C. Andrews
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Premiera: 3 listopada 2015
Liczba stron: 360
Moja ocena: 6/10, czyli dobra


Cleo Virginia Andrews (06 czerwca 1923 - 19 grudnia 1986 r.), znana lepiej jako V.C. Andrews Virginia C. Andrews. Urodziła się w Portsmouth, Virginia;  a zmarła na raka piersi w wieku 63 lat. Andrews pisała powieści typu gotyckiego horroru i sagi rodzinnej, obracające się wokół rodzinnych tajemnic i zakazanej miłości.. Jej powieści zostały przetłumaczone na francuski , włoski , niemiecki , hiszpański, holenderski, japoński, koreański, turecki, grecki, fiński, węgierski, szwedzki, portugalski i hebrajski i są porównywane do powieści Susan Hill , Gwen Hunter i Nora Roberts.
Fenomen popularności V.C. Andrews trwa nieustannie od czasu wydania „Kwiatów na poddaszu”.
Książki autorki, tworzące prawie dwadzieścia bestsellerowych serii, osiągnęły łączny nakład ponad 106 milionów egzemplarzy. *

Parę lat temu przeczytałam kilka książek z serii o rodzinie Dollangangerów. Jednak to właśnie pierwsza część cyklu nosząca tytuł "Kwiaty na poddaszu" wywarła na mnie największe wrażenie! Zarówno mnie przeraziła, ale również wielce zafascynowała. Przed przystąpieniem do czytania "Pamiętnika Christophera. Tajemnica Foxworth Hall" nadal miałam w pamięci całą historię, a przed oczami zatrważający los biednych dzieci - rodzeństwa, które były więzione na strychu wielkiego domu u ludzi, którzy byli ich rodziną...
W "Kwiatach na poddaszu" narratorką opowieści była dwunastolatka o imieniu Cathy..

Teraz po kilku latach dzięki kontynuacji serii możemy powrócić do tajemnic miejsca, które kiedyś budziło strach (obecnie jest to pogorzelisko, ale ma tu zostać wybudowany nowy budynek) dzięki odnalezionemu pamiętnikowi Christophera - czternastoletniego chłopca przetrzymywanego na poddaszu wraz z rodzeństwem.
Dziennik będziemy czytać wraz z siedemnastoletnią Kristin Masterwood, którą łączą z rodziną Dollangangerów dalekie więzy krwi...
Dziewczyna już od dawna chce się dowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło w Foxworth Hall. Wokół posiadłości i ludzi, którzy tam kiedyś mieszkali krąży wiele niezbyt pochlebnym plotek, ale żadna z nich nie doczekała się realnego potwierdzenia.
Kristin ma nadzieje, że wreszcie odkryje prawdę dzięki zapiskom, które planuje czytać w wolnych chwilach.
Ojciec dziewczyny, który jak do tej pory zawsze ucinał tematy, dotyczące zdarzeń, które miały miejsce przed laty w rezydencji - teraz udziela jej milczącego pozwolenia na zapoznanie się z pamiętnikiem choć uprzedza ją, że w jego treści mogą pojawić się także przekłamania.
Mężczyzna prosi córkę tylko o jedno, aby nikomu nie zdradzała informacji o ich "znalezisku", by nie wzbudzić w miasteczku niepotrzebnej sensacji.

Kristin już od pierwszej strony jest pochłonięta opowieścią opisaną przez młodzieńca. Najchętniej w ogóle nie odrywałaby się od lektury jednak obowiązki domowe, szkolne i sprawy sercowe choć na moment oddzielają ją od losów dzieciaków Dollangangerów.

Początkowe fragmenty dziennika Christophera, które zostały umieszczone w pierwszej części kontynuacji nowej serii zabierają nas do mrocznego świata, ludzi i strasznej historii którą już kiedyś dobrze poznałam z tą różnicą, że teraz przeżycia czwórki rodzeństwa są ukazane oczami chłopaka, który jak na swój wiek jest bardzo dojrzały. Zwraca on uwagę na większą ilość szczegółów niż wcześniej uczyniła to jego o dwa lata młodsza siostra Cathy w "Kwiatach...". Wiele jest w jego zapisach przemyśleń, ocen i analiz (niejednokrotnie chłodnym, dorosłym, poważnym okiem przyszłego lekarza) zaistniałej trudnej sytuacji oraz prób odnalezienia się w tym miejscu,  ale także zachowań i relacji jakie łączą jego najbliższych.
To on jest najstarszy więc chce być oparciem i wsparciem dla swoich młodszych sióstr i brata.
Z obrazu jaki nam ukazuje wylewają się ogromne ilości negatywnych cech dorosłych osób z którym są spokrewnieni. Dzieciom bardzo trudno to zrozumieć, a przede wszystkim to - jak matka może pozwolić, aby babcia tak źle ich wszystkich traktowała...
I czy da się zrozumieć i wyjaśnić uczucia zakazanej miłości?

Jestem zadowolona z powrotu do posiadłości Foxworth Hall - tej sprzed lat. Nie przypuszczałam, że poznając "na nowo" tę straszną historię ponownie będą targać mną przeróżne emocje, a jednak tak się stało.
Mam jedno "ale" - troszkę rozczarował mnie brak w tej książce charakterystycznego dla Virginii C. Andrews nagłego wprowadzenie w czyn elementów grozy, wielkiego zaskoczenia, "czegoś" nowego do znanej już czytelnikom fabuły - choć nie mogę nie wspomnieć, że podczas czytania to uczucie oczekiwania na przerażające, najgorsze wydarzenia, które doświadczą postaci literackie - cały czas mi towarzyszyło  - dlatego z zapartym tchem wracałam do czytania "Pamiętnika Christophera. Tajemnica Foxworth Hall", gdy choć na chwilę musiałam się rozstać z powieścią.
A dzięki nietypowemu pomysłowi jednego z bohaterów, które ujawnia się pod koniec książki - spodziewam się w kolejnym tomie mocnego zderzenia okropnej przeszłości z teraźniejszością.
Liczę na to, że historia dawnego rodu zasieje ziarno złowieszczości w nowym pokoleniu.

"Pamiętnik Christophera..." - dla fanów cyklu o rodzinie Dollangangerów jest to pozycja obowiązkowa!


* informacja pochodzi z www.webook.pl oraz http://www.proszynski.pl


Za możliwość przeczytania książki dziękuję
http://www.proszynski.pl/

****
Zapraszam do udziału w konkursie >KLIK<
                                                      
Wyzwanie: